poniedziałek, 26 listopada 2012

Szlakiem Portugalskich Targów - Faro

Wyprawę na targ w Olhao planowałyśmy od początku pobytu w Portugalii. Niestety, każdej soboty coś stawało nam na drodze. Brzydka pogoda lub zmęczenie po piątkowych spotkaniach z przyjaciółmi skutecznie odstraszały nas od udania się na targ. W końcu postanowiłyśmy zrealizować nasz plan. Promienie słońca wpadające przez okna w sobotni poranek zachęciły nas do wstania. Szybkie śniadanie i wyruszyłyśmy. Do Olhao planowałyśmy dojechać pociągiem. Dotarłyśmy na peron na czas. Spóźniający się pociąg sprawił, że zaczęłyśmy podejrzewać, że to kolejna z naszych kolejowych przygód. I oczywiście nasze podejrzenia były słuszne. Okazało się, że pomyliłyśmy godzinę odjazdu. Kolejny, według rozkładu miał jechać do Olhao za 1,5 godziny. Cóż więc zrobić z tak pięknym porankiem? Stwierdziłyśmy, że dobrą alternatywą będzie odwiedzenie targu w Faro. Po miłym spacerze dotarłyśmy do budynku targowiska. Tym co zwróciło naszą uwagę, na początku pobytu, był fakt, że w Portugalii targi zazwyczaj odbywają się w budynkach, a nie jak to się przyjęło w Polsce- pod gołym niebem.
Budynek targowiska w Faro znajduje się w centralnym punkcie miasta. Oprócz stoisk targowych można znaleźć w nim duży supermarket i... urząd miasta. Zaskoczyło nas to, że w jednym miejscu możemy kupić ryby, zapłacić rachunki a nawet wyrobić Numer Fiskalny będący odpowiednikiem polskiego NIP-u. 
W ten sobotni poranek targowisko tętniło życiem. Mieszkańcy Faro delektowali się w towarzystwie przyjaciół poranną kaweczką, starsi panowie ciesząc się promieniami słońca rozmawiali o swoich ważnych sprawach przed budynkiem, a kobiety wybierały ryby i warzywa na niedzielny obiad. 
Na targu można bowiem znaleźć stoiska oferujące warzywa i owoce, wspaniałe sery, przyprawy, mięso oraz najbardziej dla nas kuszące stragany, na których można kupić ryby i owoce morza. Oczarowane szeroką gamą produktów, wyjęłyśmy aparaty fotograficzne, aby jak najdokładniej udokumentować wizytę na targu. Niestety pracownik ochrony poinformował nas, że fotografowanie jest zabronione. Na szczęście po chwili dodał, ze możemy robić zdjęcia jeśli wcześniej zapytamy sprzedawców o zgodę. Sprzedawczyni na jednym ze stoisk z serami, chętnie zgodziła się na sfotografowanie jej stoiska. Powiedziała również, że nie rozumie zakazu fotografowania, ponieważ zdaje sobie sprawę , jak wspaniałą promocją dla Portugalii jest rozpowszechnianie takich zdjęć poza jej granicami. Bardzo miła sytuacja spotkała nas przy jednym z okazałych stoisk oferujących wspaniałe, świeże ryby i owoce morza. Ich rozmaitość robiła na nas ogromne wrażenie, zwłaszcza, że targi rybne dla nas pochodzących z centralnej i południowej Polski nie są częstym widokiem. Tłum klientów nieco onieśmielał i trudno było przełamać się z pytaniem o zgodę na fotografowanie. Obserwowałyśmy więc stoisko i podziwiałyśmy wprawę z jaką jego pracownicy patroszą ryby. Nagle jeden ze sprzedawców, widząc profesjonalny aparat Martyny sam zaproponował, żeby zrobiła kilka zdjęć. Z dumą opowiadał o rybach i prezentował je, dzięki wizycie na targu odbyłyśmy więc również małą lekcję kulinarnej biologii. Na koniec poprosił o przesłanie zdjęć, ponieważ ciekawiły go efekty tej gastronomicznej sesji fotograficznej. 
Celem wizyty na targu poza dokumentacją były oczywiście małe zakupy. Świeży chleb, pachnące pomidory, aromatyczne oregano i oliwki to dobry przepis na proste i niesłychanie smaczne drugie śniadanie. Na naszej liście zakupów nie mogło zabraknąć również ukochanego serka- queijo fresco. 
I tak o to spędziłyśmy jeden z najpiękniejszych listopadowych poranków w Faro.
We have planned visiting market in Olhao since we came to Portugal. Unfortunately every Saturday we had a problem to wake up or the weather was that awful that we didn't want to leave home. One of the Saturdays we decided to execute our plan. The sunlight and blue sky we could see gave us a lot of energy. We got up and eat breakfast quickly. We decided to go to Olhao by train. After a fast walk, we got to raiway station. Unfortunately there was no train and after 10 minutes of waiting we found it must be our next adventure with trains and probably we made a mistake during checking the hour of departure. There was no point in waiting 1,5 for the next train. And what to do with a beautiful day like this? We decided that a good alternative for Olhao's market will be a visit in market in our Faro. There is a difference between polish and portuguese markets. In Poland markets are held outdoors while here in Portugal there are special buildings. 
A building of market in Faro is situated in a central part of a city. What surprised us, in one building you can buy fish for dinner, pay a bill or... get a Fiscal Number. 
On Saturday morning a building of market was full of life. Young people were laughing and drinking little coffee with friends, elderly men were talking about things which are important for them when women were chosing fish and vegetables for Sunday dinner. In the market you can find stalls with vegetables, fruit, delicious cheese and the most interesting ones where you can buy fresh fish and seafood. Impressed by the view of delicious products we started taking pictures. Unfortunately, security guard informed us that taking photos is forbidden. Luckily, he added that we have to ask shop-assistant for a permission. A saleswoman on one of stalls offering cheese told us that in her opinion this prohibition doesn't have sense because publishing beautiful photos of colorful markets abroad can be a good way to promote Portugal as a good tourist destination. A part of market where you can buy fish and seafood impressed us the most. We are from a central and south part of Poland so fish markets are something exotic for us. We were watching one of a stalls and admiring how skillfully shop assistants were drawing fish. There were a lot of customers and salesmen were very busy so we were a bit afraid of asking if we can take some photos. Suddenly one of shop assistant who saw Martyna's professional camera told us that we could take some photos. He was presenting fish and telling us something about them so we had also a little lesson of cuisine biology. He asked Martyna to send him these pictures because he was interested by the results of this culinary photo session.
Of course taking pictures wasn't our only goal of visiting a market. we bought fresh bread, aromatic oregano, delicious tomatoes, olives and our favourite chese- queijo fresco for lunch. After coming back home we prepared simple, tasty sandwiches.
It was one of most beautiful November mornings!

2 komentarze:

  1. ale ryyyb! ta gigantyczna jest super! czy to byl rekin? czy ten martwy delfin z plazy?;>

    OdpowiedzUsuń